Import używanych samochodów elektrycznych. Czy jesteśmy na to skazani ?
Nowe samochody elektryczne są na dzień dzisiejszy dużo droższe od ich konwencjonalnych odpowiedników. Pomimo oszczędności na paliwie i eksploatacji nie ma się co czarować, że przy obecnym braku wsparcia ze strony Państwa (jak to się dzieje w zamożniejszych krajach), przy zakupie nie uzyskamy efektu ekonomicznego przechylającego szalę na korzyść tych pierwszych.
Nie ma co ukrywać, że Polska jest krajem rozwijającym się (według złośliwych na zawsze takim pozostanie 🙂 ). Czynnik ekonomiczny jest najczęściej tym, który ma ogromny wpływ na decyzję o zakupie danej marki, modelu i rodzaju napędu.
Oczywiście wnikliwa analiza powinna obejmować tzw. całkowity koszt użytkowania, na który składa się utrata wartości podczas tegoż okresu, koszty eksploatacji czyli paliwa, ubezpieczenia itp.
O tyle o ile koszty eksploatacji, a konkretnie paliwa i serwisu będą w przypadku elektrycznego auta dużo niższe, to już utrata wartości pozostawia na dzień dzisiejszy wiele do życzenia. Szczególnie nieciekawie prezentują się w tym przypadku auta nowe, a konkretniej pierwsze 2-3 lata ich użytkowania.
Aby nie toczyć naszych rozważań w całkowitej próżni weźmy tu sobie na tapetę najpopularniejsze auto elektryczne na świecie czyli Nissan Leaf.
Nowy Nissan Leaf w średniej wersji wyposażenia kosztuje ok. 160.000 zł podczas gdy egzemplarz z 2015 roku (czyli auto 3 letnie właśnie w podobnej wersji), to wydatek rzędu 70.000 zł.
Oczywiście można znaleźć i tańsze egzemplarze używane. Aby nasze porównanie było miarodajne bierzemy pod uwagę auto bezwypadkowe z rozsądnym przebiegiem czyli ok 50.000 km. Utrata wartości 90.000 zł rozłożona na 36 miesięcy (3 lata) daje nam koszt ok 2.500zł miesięcznie. Szybko licząc nawet jeśli nasze przebiegi będą oscylowały w okolicach 20.000 km miesięcznie i oszczędzimy dzięki temu ok 800 zł miesięcznie na paliwie, to nie ma się co oszukiwać, że czynnik ekonomiczny w tym przypadku raczej nie zaważy w przekonaniu nas na TAK dla elektryka.
Oczywiście zaznaczam, że w tym artykule skupiamy się głównie na cyferkach i ekonomii. Pomijając jakże ważny czynnik ekologiczny i równie ważny, czynnik przyjemności z użytkowania takiego auta. Nikogo kto miał z nim styczność przekonywać nie trzeba.
Pamiętać również należy, że auto z roku 2015, będzie miało zasięg ok. 130 km zaś 2018 ok 240 km.
To jest między innymi jeden z podstawowych czynników, dla których auta elektryczne – szczególnie te, które są pionierami na tym dynamicznie rozwijającym się ostatnio rynku, tracą w pierwszych latach więcej na swojej wartości niż ich spalinowe odpowiedniki.
Zobacz także: Firma Innogy buduje w Warszawie stacje dla aut elektrycznych.
Jak wcześniej wspomnieliśmy w wielu krajach stosowane są dopłaty przy zakupie nowych elektryków, aby zmniejszyć bądź wręcz zniwelować tą różnicę i przechylić szalę na korzyść samochodu elektrycznego. To właśnie jest czynnik, który naszym zdaniem może skłaniać nas do odpowiedzi twierdzącej na tezę zawartą w tytułowym pytaniu.
Wracając więc do cyferek, wezwijmy do tablicy ponownie model z roku 2015.
Ponieważ ilość sprzedawanych w tamtym okresie aut nowych tego modelu w Polsce była bliska zeru, przywołamy przykład z rynku amerykańskiego gdzie auto to kosztowało ok. 32.000$, co po dodaniu cła i VATu da nam ceną zbliżoną do ceny naszego LEAFA w Polsce.
Trzy letni Nissan Leaf w nadmienionej wersji SV jest wart ok 12.000 $ . Jak pokazuje powyższy przykład auto traci na wartości ok 20.000 $ i jest warte zaledwie niemalże 1/3 wartości początkowej. Należy jednak pamiętać, że w USA przy zakupie nowego auta klient otrzymuje tzw. TAX credit czyli ulgę, która pozwala mu zaoszczędzić minimum 7.500 $, a w niektórych stanach nawet 10.000 $.
To diametralnie zmienia nam naszą kalkulację utraty wartości zbliżając ją do auta spalinowego, a nawet w niektórych przypadkach zmniejszając.
Wracając więc do naszego lokalnego rynku jeśli postaramy się przenieść powyższy przykład analogicznie do Polski, to oczywiste jest, że w przypadku braku jakichkolwiek dopłat czy ulg systemowych kupując nowy samochód elektryczny musimy przeboleć wyższą utratę wartości.
Z czysto ekonomicznych względów warto jest natomiast rozważyć zakup auta używanego z rynków gdzie ich zakup był wspierany przez państwo.
Nie możemy w tej analizie pominąć oczywiście innych Państw europejskich, na których też odnajdziemy wiele ciekawych ofert aut używanych. Jednak na potrzeby tego artykułu łatwiej nam było pokazać cyfry z rynku amerykańskiego, gdyż jest on większy(przynajmniej w przedstawionym okresie). Jest też bardziej przejrzysty i zrównoważony jeśli chodzi o ceny i ilość sprzedawanych aut szczególnie z drugiej ręki.
W europie poszczególne Państwa od niedawna zaczęły uruchamiać programy wspierające i promujące zakup samochodów elektrycznych więc więcej na ten temat zapewne w najbliższych latach. Na ten moment np. w przytoczonym przez nas przykładzie Nissana Leaf-a większość egzemplarzy była sprzedawana z leasingiem / dzierżawą baterii tak, aby obniżyć koszt tzw. wejścia, czyli różnicę między zakupem auta elektrycznego, a spalinowego. Podobną politykę na jeszcze większą skalę stosował również Renault w bardzo popularnym elektrycznym ZOE. Dlatego po odfiltrowaniu tego typu ofert ceny są niestety mniej atrakcyjne.
Podsumowując
Wszystkim, którzy chcą cieszyć się autem elektrycznym już dziś bez wyjmowania z portfela kwot grubo powyżej 100.000 zł pozostaje zakup aut importowanych z rynków, na których były one dofinansowane. Największą utratę wartości w tych przypadkach przyjął na siebie jego pierwszy właściciel.
Biorąc pod uwagę fakt, że poza sprawdzeniem aktualnego ubytku sprawności (pojemności) baterii, praktycznie niewiele tam się może zepsuć. To jest to alternatywa warta rozważenia.