Fakty i mity na temat samochodów elektrycznych importowanych z USA
Jest wiele fałszywych opinii i teorii na temat importu auta elektrycznego z USA. Poniżej postaramy się rozprawić z niektórymi z nich.
Pierwszy, to taki, że wszystkie auta z USA są po poważnych wypadkach albo zalane po powodzi. Niestety w dużej mierze to prawda, ale – jest jedno istotne ale ! Jest to bardzo łatwe do zweryfikowania. W przeciwieństwie do Europy w USA jest coś takiego jak centralna ewidencja wszystkich szkód, które rozważany przez nas egzemplarz miał ewentualnie w swojej historii .
Wykupując CARFAX lub podobny raport możemy bardzo szybko przekonać się czy auto, którego zakup rozważamy ma w swojej „pamięci” jakieś wydarzenia, w których uczestniczył. A które, to sprzedawca chciałby przed nami ukryć. Oczywiście nie daje nam to 100 % pewności, ponieważ jeśli szkoda nie była zgłoszona do ubezpieczyciela i nie było na miejscu Policji, to może się zdarzyć, że takowej w raporcie nie będzie. Jednak z naszych doświadczeń wynika, że jest to zjawisko marginalne i daje grubo ponad 90% pewność. Analogicznym przykładem będą duże wypożyczalnie, które co do zasady aut nie ubezpieczają, ale te samochodów elektrycznych puki co nie oferują .
Często już wpisanie VINu w przeglądarkę i kliknięcie zakładki „zdjęcia” ukaże nam jak było rozbite auto – pod warunkiem, że było sprzedawane przez aukcję, które są bardzo popularne i obsługują prawie 100% aut uszkodzonych.
W Europie niestety większość krajów nie oferuje nam podobnych narzędzi abyśmy mogli zweryfikować zdalnie czy auto było uszkodzone , zanim w ogóle poświęcimy więcej czasu na jego oglądanie.
Niewątpliwą wadą niektórych modeli z rynku amerykańskiego będzie to, że obsługują one ładowanie jednofazowe ( przeciwieństwie do aut europejskich). Oczywiście jeśli są wyposażone co zazwyczaj jest opcją dodatkowa. Przykładem może być tu BMW i3, które w Europie może ładować się na słupku AC nawet 22kW. Natomiast jej amerykański odpowiednik największą moc jaką przyjmie, to 7kW. Podobnie Tesla, choć jak już wcześniej wspomniałem nie wszystkie Europejski modele są wyposażone w ładowarki pokładowe, o tak dużej mocy i trzeba to sprawdzać indywidualnie. Dodatkowym mankamentem dla niektórych szczególnie dużo podróżujących po Europie będzie fakt, że na chwilę obecną nie będziemy mieć możliwości korzystania z sieci ładowarek Tesli SUPERCHERGER ładujących mocą 120kW. Możemy natomiast zastosować przejściówkę CHAdeMO, która to pozwoli nam korzystać z ładowarek o tym standardzie. Na chwilę obecną w Polsce mamy 4 Superchargery Tesli natomiast CHAdeMO jest już ponad 100 i dynamicznie się rozwijają. Niemniej jednak w Europie pokrycie jest dużo lepsze.
Jeśli jesteśmy już przy ładowaniu, to kolejnym punktem wartym wspomnienia są złącza. W USA popularniejsze jest złącze ładowania Typu 1, natomiast w Europie Typu 2.
Oczywiście i tu możemy zastosować przejściówki, ale warto o tym pamiętać.
Jeśli auto elektryczne ma służyć Ci do poruszania się w okolicach miejsca zamieszkania i będziesz ładować je głównie w nocy w domu, to powyższe fakty mają małe znaczenie.
Kolejnym minusem aut z USA jest to, że nie zawsze da się aktywować nawigację i obsługę auta z aplikacji przez telefon – przykładem może być tu pierwsza generacja Nissana Leaf-a.
Zaletą natomiast może być to, że w USA wszystkie auta miały podgrzewaną kierownicę i fotele. A także większość z nich szybkie ładowarki.
Rynek amerykański jest dużo bardziej rozwinięty jeśli chodzi o podaż używanych aut elektrycznych. Szczególnie dość popularnych modeli jak NISSAN LEAF , FIAT 500e , BMW i3, Tesla i wiele innych. Choć Europa mocną ją w ostatnim czasie goni, to właśnie tam możemy znaleźć najwięcej 2-4 letnich elektryków po kontraktach leasingowych.
Oferta jest ciekawa również dla tego iż auta te od kilku lat są w USA subsydiowane. Dopłaty z kolei przy zakupie nowych aut sięgają nawet 10.000 $ – w zależności od regionu.
Wiele używanych aut elektrycznych z Europy ma natomiast baterię w leasingu, a nie na własność. Aby obniżyć cenę zakupu auta nowego przykładowy Nissan Leaf lub bardzo popularne Renault ZOE były oferowane bez baterii. Czyli płacimy za auto, a baterię wynajmujemy. Koszty takiego wynajmu to ok 500 zł miesięcznie co mocno zaburza nam niewątpliwą zaletę samochodu elektrycznego, czyli bardzo tania eksploatację. Warto o tym pamiętać i dokładnie, to sprawdzać przy autach importowanych z Europy. Trafiamy już w Polsce na oferty nieuczciwych pośredników, którzy sprzedają takie auta nic o tym nie wspominając.
Europa w ostatnim czasie też nie zasypia gruszek w popiele i poszczególne kraje prześcigają się w promocji i wsparciu elektryfikacji motoryzacji, ale na efekty tego szczególnie na rynku wtórnym przyjdzie nam jeszcze dłuższy czas poczekać
Warto więc czy nie ?
Odpowiedź jak zwykle nie jest jednoznaczna i należy to rozpatrywać w odniesieniu do konkretnego modelu i naszych potrzeb, przede wszystkim.
Napewno warto poświęcić czas na edukację i zdobycie jak największej ilości informacji o aucie, które nas interesuje. Jeszcze ważniejsze jest dokładne przeanalizowanie naszych potrzeb i preferencji.